Kryzys w budownictwie – kogo dotknął najbardziej?

Rzeczywistość w branży budowlanej możemy podzielić na dwa okresy – przed i po 2008 roku. To właśnie wtedy nastąpił ogólnoświatowy krach, którego echa ciągną się do dziś. Załamanie rynku budowlanego spowodowało upadek wielu firm, a po okresie dostatku i optymistycznych inwestycji naszła pora wstrzymania. Kogo najbardziej dotknął kryzys w branży budowniczej?

Zanim dotrzemy do tych, którzy zostali poszkodowani najbardziej, trzeba powiedzieć jasno – stracili prawie wszyscy. Wyjątki są nielicznie i wiążą się ze specyficznymi warunkami jakie panowały w Polsce. Dość lekkim krokiem przeszły kryzys chociażby przedsiębiorstwa trudniące się produkcją asfaltu. Źródła tego sukcesu należy upatrywać w boomie budowy dróg i autostrad przed mistrzostwami Euro 2012 odbywającymi się w Polsce.

Budowa drogi

Co było przyczyną kryzysu na runku budowlanym?

Niestety nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Trudności w zdobyciu kredytów oraz utrata płynności zarówno inwestorów jak i wykonawców spowodowały krach na rynku budowlanym. W pierwszej kolejności odpali Ci, którzy byli uzależnieni od niewielu inwestycji. Jeśli te się przedłużały lub pochłonęły cały budżet inwestora, przedsiębiorstwo musiało upaść. Ratunkiem mógłby być jedynie kredyt, jednak było o niego bardzo trudno. Szczególnie dotknięte zostały firmy specjalistyczne, które zajmowały się niszowymi pracami budowlanymi. Występowały głównie jako podwykonawcy, więc były uzależnione od większym przedsiębiorstw budowlanych – również przechodzących kryzys. Inna sprawa, że echa kryzysu wpływały na działania inwestorów, którzy natychmiastowo weryfikowali siły na zamiary. Te części inwestycji, które nie były priorytetem, odkładano na lepsze czasy. W wielu przypadkach one nigdy nie nadeszły.

Geodeta na budowie

Różne warunki przetargów

Z kryzysem próbowano sobie radzić na różne sposoby. Jednym z nich było masowe szukanie zleceń, już nawet nie dla wypracowania zysku, a zwykłego zachowania płynności finansowej i utrzymania się na rynku. Desperację małych firm wykorzystywali nieuczciwi inwestorzy. Po skończeniu prac okazywało się, że pieniędzy za wykonaną pracę nie będzie. Przed podobnymi nadużyciami można było się oczywiście zabezpieczyć gwarancją finansową, jednak w obawie przed wyborem konkurencji, wiele firm nie zawierało tych środków bezpieczeństwa w umowie.
Ratunkiem dla licznych przedsiębiorstw budowlanych były dotacje z Unii Europejskiej. To one pomagały dofinansować inwestycje, które w normalnych warunkach zostałby przez samorządy wstrzymane. Warto podkreślić, że wiele firm, chociażby z branży kanalizacyjnej, utrzymuje się gównie z przetargów samorządowych. Zaciskanie pasa jest dla nich niejednokrotnie równoznaczne z koniecznością ogłoszenia upadłości. Nie pomagała zaś nieroztropność samorządów. Zdarzały się sytuacje, gdzie ogłaszano przetargi, których… nie dało się wygrać. Żadna firma nie była w stanie spełnić narzuconych warunków. Najlepiej wypadły tutaj te gminy, które swoje projekty konsultowały z instytucjami budowniczymi. Gwarantowało to wypracowanie jak najbardziej optymalnych, a co najważniejsze realistycznych warunków przetargów.

Robotnicy na budowie

Jak będą wyglądały przyszłe lata?

Choć co rusz możemy słyszeć o przełomie w branży budowlanej, liczba nowo wybudowanych nieruchomości każdego roku spada. Czy to źle? Niekoniecznie. To co niewątpliwie cieszy, to większy rozsądek inwestorów. Budujemy rozważniej, mądrzej, na miarę możliwości. Widać to chociażby po wyborach prywatnych inwestorów, którzy coraz częściej decydują się na niewielkie domy, dużo tańsze zarówno w budowie, jak i utrzymaniu. Takie dane uwidoczniły się także w raporcie przygotowanym przez firmę Tooba.pl, gdzie prawie wszyscy badani rezygnują z inwestycji w kosztowną piwnicę oraz stawiają na prostotę bryły budynku i dachu (rezygnacja z wykuszy czy lukarn).

Dodaj komentarz